Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2012

Bez podnośnika nie ma mocnych

Po powrocie do domu do łask wrócił   podnośnik. Jest to mój osobisty dźwig. Nie wynika to z tego, że wraz z operacją utyłem i   nikt nie jest   wstanie mnie podnieść, ale z bezpiecznego przenoszenia mnie. Moje ciało podczas operacji przeszło prace jak po wyżymaczce, walcu drogowym czy maszynce do mielenia mięsa. Co chwila odzywa się skurcz prawej ręki. Nic nie da się zrobić – trzeba odczekać. Rafał pomaga mi w tych trudnych chwilach systematyczną rehabilitacją.   Reasumując   - jestem delikatny. Wymagam transportu   specjalistycznego,   powolutku cały mój ciężar należy utrzymywać w zawisie pomiędzy łóżkiem a wózkiem. Procedura przenoszenia przestała być chwilą, jak to było wcześniej, tak naturalną i szybką. Musimy być ostrożni i skoncentrowani.   Podnośnik cierpliwie trzyma na ramieniu siatkę. Ja zapakowany w siatce próbuję nie wypaść. Wiszę a podłoga wraz łóżkiem i wózkiem   przesuwa się. No oczywiście można o coś zahaczyć, ale wolałbym nie, ponieważ ręce mogą się przydać. Do swo

Nasi tam są

W szpitalu Waldkrankenhaus pracują również Polacy. Pozdrawiam serdecznie doktora Alberta Fujaka, który wraz z prof. Forstem operował  mój kręgosłup i dbał o mnie po operacji. Doktor Fujak pochodzi z Cieszyna jest  zawsze pogodny i uśmiechnięty, cierpliwie odpowiadał na trudne pytania, zadawane przeze mnie  i moich rodziców, dotyczące operacji i mojego powrotu do zdrowia. Poznałem polskie pielęgniarki: Ilonę, Beatę, Honoratę im także dziękuję za pomoc i ściskam mocno, oczywiście pani Alicji z laboratorium przesyłam gorące pozdrowienia. Do domu wracałem karetką, która przyjechała po mnie z Polski.  Podróż była długa, ale minęła w miłej atmosferze, dzięki serdeczne sympatycznym  panom kierowcom i panu ratownikowi Łukaszowi .   Zamieszczam zdjęcia z Honoratą, Iloną i dr Fujakiem.

Po operacji

Operacja trwała prawie 8 godzin,  po dwóch godzinach rodzice mogli mnie zobaczyć na OIOM-ie. Byłem zaintubowany, miałem sondę do żołądka, byłem  podłączony do BIPAP-U, miałem mnóstwo kroplówek.  Czarna walizka leżała już pusta, a jej zawartość podłączono do moich pleców, była nią pompa podciśnieniowa do przyspieszenia procesu gojenia rany w próżni. Rana była pokryta siateczką silikonową. Pobyt na Intensywnej Terapii wspominam jako największy koszmar.  Byłem przerażony. Rodzice mogli mnie odwiedzać tylko podczas dnia, w nocy nie mogłem spać, bałem się, nie zawsze pielęgniarki rozumiały o co je proszę, chociaż mówiłem i po angielsku,  i po niemiecku.  Każdego dnia coś mi ubywało, najpierw zostałem odintubowany, potem pozbyłem się sądy do żołądka, codziennie miałem fizjoterapię i ćwiczenia oddechowe. Już w drugiej dobie po operacji byłem posadzony na brzegu łóżka i tak było dwa razy dziennie. Potem byłem sadzany przy pomocy podnośnika  na wózek elektryczny. Po pięciu dobach bardzo

Już wróciłem

Nareszcie jestem w domu!!!  Hura! Hura! Hura! Po trzech tygodniach nieobecności najbardziej stęskniłem się za swoim łóżkiem, pokojem i oczywiście za Play Station. Marzę o tym aby zjeść sushi, pierogi z kapustą i grzybami, z mięsem, placka po zbójnicku, kurczaka pieczonego,  kotlety schabowe, pieczony schab, łososia …mógłbym jeszcze wiele wymieniać. Aaa  zapomniałem o najważniejszym - operacja udała się, nie było żadnych komplikacji i już jestem wyprostowany.  Dziękuję wszystkim, którzy wspierali mnie w tych trudnych chwilach, nie zawsze miałem siłę odpisać na sms-y czy wiadomości, powoli będę starał się nadrobić zaległości, oczywiście wszystko zależy od tego jak będę się czuł. A teraz opowiem w skrócie, jak to wszystko przebiegło. Opowieść podzielę na dwie części. Pierwszą do chwili operacji, drugą od pobytu na Oddziale Intensywnej Terapii do wypisu ze szpitala. 22 stycznia zostałem przyjęty na oddział ortopedyczny szpitala Waldkrankenhaus St. Marien w Erlangen, na