Przejdź do głównej zawartości

Już wróciłem

Nareszcie jestem w domu!!!  Hura! Hura! Hura! Po trzech tygodniach nieobecności najbardziej stęskniłem się za swoim łóżkiem, pokojem i oczywiście za Play Station. Marzę o tym aby zjeść sushi, pierogi z kapustą i grzybami, z mięsem, placka po zbójnicku, kurczaka pieczonego,  kotlety schabowe, pieczony schab, łososia …mógłbym jeszcze wiele wymieniać. Aaa  zapomniałem o najważniejszym - operacja udała się, nie było żadnych komplikacji i już jestem wyprostowany. 
Dziękuję wszystkim, którzy wspierali mnie w tych trudnych chwilach, nie zawsze miałem siłę odpisać na sms-y czy wiadomości, powoli będę starał się nadrobić zaległości, oczywiście wszystko zależy od tego jak będę się czuł.
A teraz opowiem w skrócie, jak to wszystko przebiegło. Opowieść podzielę na dwie części. Pierwszą do chwili operacji, drugą od pobytu na Oddziale Intensywnej Terapii do wypisu ze szpitala.
22 stycznia zostałem przyjęty na oddział ortopedyczny szpitala Waldkrankenhaus St. Marien w Erlangen, na Kinderstation B 3. Oddział mieści się na trzecim piętrze. Wraz z mamą byliśmy sami w sali nr 8 (oznaczonej lewkiem), moje łóżko było sterowane  pilotem, nad łóżkiem  wisiała wielofunkcyjna słuchawka, która była pilotem do telewizora, do radia, włącznikiem lampy nad łóżkiem oraz po wykupieniu karty można było z niej dzwonić i odbierać rozmowy. Zapomniałbym,  na słuchawce znajdował się przycisk  alarmu do pielęgniarek. 
Tata mieszkał kilka ulic od szpitala, na kwaterze i codziennie spędzał z nami czas.
Tego dnia wybraliśmy posiłki na nadchodzący tydzień, z propozycji trzech różnych obiadów i kolacji, śniadanie dla każdego pacjenta było takie same. Od poniedziałku do piątku miedzy godziną 7.30 a 7.50 był obchód lekarzy, śniadanie przynoszono o godz. 8, obiad o 12, a kolację o 17.
Trzy dni przed operacją miały na wielu badaniach, rozmowach z lekarzami na temat operacji i  narkozy oraz związanych z nimi zagrożeniach.
W dniu operacji przyszedł po mnie pan, który miał przewieść mnie na blok operacyjny, miał on przy sobie czarną walizkę, której zawartości nie znaliśmy, wyjaśniło się to dopiero po operacji. O godzinie 7.20 pojechałem na swoim łóżku na operację, zabrałem tylko swój respirator. Rodzice pożegnali mnie w śluzie, zapytano ich o datę mojego urodzenia i  czy podpisy złożone na dokumentach są ich. Płakałem i bardzo się bałem, pamiętam, jak lekarz wkuł mi się w stopę i podał kroplówkę z narkozą. Po niej zasnąłem.

Komentarze

  1. Cześć Kubuniu. Jesteś bohaterem. Ciężko uwierzyć ile przeszedłeś. Cieszę się, że masz to już za sobą. Ten opis to się czyta jak scenariusz do filmu. Pozdrawiam i nabieraj sił. Artek

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, że już jetseś w domu i że operacja się udała. Trzymaj się i dbaj o kręgosłup:) Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  3. Hura,hura,hhhuuuurrrraaa!!! Kubusiu witaj!!! Chyba Cię trochę zreperowali, to teraz wzmocnij się szybko i do pisania bloga, bo fajnie piszesz. Co z tą(Czarną walizka???). Ale kryminał!!! Trzyma w napięciu.Czekam na część 2. Trzymam teraz kciuki za Twoje zdrowie. Pozdrowienia. Jenny

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj mały Bohaterze. Cieszę się,że już jesteś.Chyba w niezłej kondycji, skoro już piszesz bloga.Odpoczywaj, zdrowiej i trzymaj się dzielnie, tak jak, do tej pory.Cała moja rodzinka pozdrawia Ciebie bardzo. Ela

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy ten LEW to przypadek ? Ja bym umarl ze strachu, ale wpierw bym sie po.......Jestes dzielny, ze az pozazdroscic hartu.Tak trzymaj !
    Pozdro

    Dzikus

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Kuba!!!strasznie sie ciesze, ze juz jestes:)doskonale Cie rozumiem i najwazniejsze, ze juz masz to za soba. Zapewne sama operacja nie byla tak straszna jak pobyt w szpitalu, a w szczegolnosci na OIOM-ie, ale zobaczysz, ze nie bedziesz zalowal tej decyzji o operacji pomimo tego, ze tak wiele Cie kosztowala. Ja po powrocie ze szpitala marzylam o knedlach ze sliwkami:)Wracaj do sil i czekam na dalsza opowiesc z niecierpliwoscia:)Marta

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Kuba!!! Super, że już wróciłeś, tęskniliśmy za tobą. Cała klasa VC Cię pozdrawia. Trzymaliśmy za Ciebie kciuki. Jesteś odważnym i dzielnym facetem. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.
    Katarzyna Wasiłowska

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zima

W tym roku, jak słyszymy,   nie będzie zimy, zamiast śniegu mamy deszcz. Pogoda jest   raczej jesienna niż zimowa.   Pamiętam, jak rok temu i dwa lata temu, zimy były bardzo mroźne i śnieżne. Jechaliśmy wtedy do Niemiec, na konsultacje do lekarza ortopedy, tam gdzie będę miał operację,   do Erlangen, padał straszliwy śnieg i na autostradzie było wiele wypadków. Jechaliśmy w jedną stronę prawie 14 godzin! I napisałem wtedy krótki wierszyk o zimie, którym się teraz podzielę.

Kamizelka The Vest

Najnowszym urządzeniem wspomagającym moją terapię jest kamizelka The Vest.  Kamizelka według mądrych ulotek delikatnie uciskając i zwalniając klatkę piersiową do 25 razy na sekundę (szybko jak wiertarka  lub traktor wyścigowy) tworzy mini-kaszel, który wypiera śluz ze ścian oskrzeli, zwiększa mobilizację i przenosi go w kierunku centralnych dróg oddechowych.  Po przesunięciu śluzu z dolnych do górnych dróg oddechowych, może być on już łatwo usunięty koflatorem (a o tym później, co to jest koflator). Kamizelka odciąża mnie od pracochłonnego i  męczącego oklepywania,  jest efektywna  i w miarę komfortowa. Zalegająca wydzielina to jest mordęga – nie da się opisać.  Oczywiście trzeba się przyzwyczaić do permanentnej trzęsiawki. Mniej naukowo: kamizelka oklepuje i drenażuje moją klatkę piersiową, ułatwiając ewakuację wydzieliny podczas infekcji dróg oddechowych.  Bo to jest tak,  że nie mam siły samemu ani odkaszleć,  ani wysmarkać nosa. Nie proponuje eksperymentu wstrzymywania się z kaszle

Gadżety świąteczne

 Przed świętami dekorujemy dom różnymi świątecznymi ozdobami. Każdy z naszej rodzinki ma swoje ulubione gadżety. Gabrysia bardzo lubi aniołki, mama kolekcjonuje kule śnieżne, niektóre mają nawet pozytywkę! Mi podobają się kolorowe światełka zawieszone  nad moim łóżkiem oraz grająca czapeczka elfa Św. Mikołaja i hitowa grająca choinka, która otwiera się na foto komórkę. Gabrysia również jest fanką tej choinki (to musiałem dopisać, bo nie dawała mi spokoju). Choinkę dostałem  od  Małgosi, przejechała daleką drogę do kraju, to było jeszcze przed urodzeniem Gabrysi.  Zapomniałbym o moim świątecznym krawacie, który dostałem od taty, a on wcześniej od Mikołaja, zawsze go zakładam na wigilię. Tata dekoruje dom na zewnątrz – kolorowymi światełkami i przywiesza wspinającego się na drabinie mikołaja. Zamieszczam dwa filmiki, jeden w czapeczce, a drugi z choinką.