Przejdź do głównej zawartości

Po operacji



Operacja trwała prawie 8 godzin,  po dwóch godzinach rodzice mogli mnie zobaczyć na OIOM-ie. Byłem zaintubowany, miałem sondę do żołądka, byłem  podłączony do BIPAP-U, miałem mnóstwo kroplówek.  Czarna walizka leżała już pusta, a jej zawartość podłączono do moich pleców, była nią pompa podciśnieniowa do przyspieszenia procesu gojenia rany w próżni. Rana była pokryta siateczką silikonową. Pobyt na Intensywnej Terapii wspominam jako największy koszmar.  Byłem przerażony. Rodzice mogli mnie odwiedzać tylko podczas dnia, w nocy nie mogłem spać, bałem się, nie zawsze pielęgniarki rozumiały o co je proszę, chociaż mówiłem i po angielsku,  i po niemiecku.  Każdego dnia coś mi ubywało, najpierw zostałem odintubowany, potem pozbyłem się sądy do żołądka, codziennie miałem fizjoterapię i ćwiczenia oddechowe. Już w drugiej dobie po operacji byłem posadzony na brzegu łóżka i tak było dwa razy dziennie. Potem byłem sadzany przy pomocy podnośnika  na wózek elektryczny. Po pięciu dobach bardzo zadowolony wróciłem na oddział. Tydzień po operacji zdjęto mi z pleców pompę, rana dobrze się goiła, po dwóch tygodniach Pan doktor zdjął mi szwy.

 Dzięki za pomoc pielęgniarzowi - Danielowi

Komentarze

  1. Super, że już po bólu i po strachu. Teraz MUSI być tylko coraz lepiej. Badz dzielny, jak do tej pory. Wszyscy dalej trzymamy kciuki, aż odwołasz.
    całuski e.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak trzymaj
    Dzikus

    OdpowiedzUsuń
  3. Czesc Kuba super fotki. Ciesze sie że juz jestes po tym szpitalu. Pozdrawiam.
    Marcin
    ps. Życze najlepszego i oby było coraz lepiej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zima

W tym roku, jak słyszymy,   nie będzie zimy, zamiast śniegu mamy deszcz. Pogoda jest   raczej jesienna niż zimowa.   Pamiętam, jak rok temu i dwa lata temu, zimy były bardzo mroźne i śnieżne. Jechaliśmy wtedy do Niemiec, na konsultacje do lekarza ortopedy, tam gdzie będę miał operację,   do Erlangen, padał straszliwy śnieg i na autostradzie było wiele wypadków. Jechaliśmy w jedną stronę prawie 14 godzin! I napisałem wtedy krótki wierszyk o zimie, którym się teraz podzielę.

Kamizelka The Vest

Najnowszym urządzeniem wspomagającym moją terapię jest kamizelka The Vest.  Kamizelka według mądrych ulotek delikatnie uciskając i zwalniając klatkę piersiową do 25 razy na sekundę (szybko jak wiertarka  lub traktor wyścigowy) tworzy mini-kaszel, który wypiera śluz ze ścian oskrzeli, zwiększa mobilizację i przenosi go w kierunku centralnych dróg oddechowych.  Po przesunięciu śluzu z dolnych do górnych dróg oddechowych, może być on już łatwo usunięty koflatorem (a o tym później, co to jest koflator). Kamizelka odciąża mnie od pracochłonnego i  męczącego oklepywania,  jest efektywna  i w miarę komfortowa. Zalegająca wydzielina to jest mordęga – nie da się opisać.  Oczywiście trzeba się przyzwyczaić do permanentnej trzęsiawki. Mniej naukowo: kamizelka oklepuje i drenażuje moją klatkę piersiową, ułatwiając ewakuację wydzieliny podczas infekcji dróg oddechowych.  Bo to jest tak,  że nie mam siły samemu ani odkaszleć,  ani wysmarkać nosa. Nie proponuje eksperymentu wstrzymywania się z kaszle

Gadżety świąteczne

 Przed świętami dekorujemy dom różnymi świątecznymi ozdobami. Każdy z naszej rodzinki ma swoje ulubione gadżety. Gabrysia bardzo lubi aniołki, mama kolekcjonuje kule śnieżne, niektóre mają nawet pozytywkę! Mi podobają się kolorowe światełka zawieszone  nad moim łóżkiem oraz grająca czapeczka elfa Św. Mikołaja i hitowa grająca choinka, która otwiera się na foto komórkę. Gabrysia również jest fanką tej choinki (to musiałem dopisać, bo nie dawała mi spokoju). Choinkę dostałem  od  Małgosi, przejechała daleką drogę do kraju, to było jeszcze przed urodzeniem Gabrysi.  Zapomniałbym o moim świątecznym krawacie, który dostałem od taty, a on wcześniej od Mikołaja, zawsze go zakładam na wigilię. Tata dekoruje dom na zewnątrz – kolorowymi światełkami i przywiesza wspinającego się na drabinie mikołaja. Zamieszczam dwa filmiki, jeden w czapeczce, a drugi z choinką.